sobota, 9 lutego 2013

Chapter 4

-Kochasz ją? – Deidara ponowił pytanie.
Sasori nieruchomo opierał głowę na dłoni i mrużył oczy.
-Nie – odpowiedział krótko.
Deidara westchnął.
-Widzę, że się zmieniasz – powiedział cicho.
-Co masz na myśli? – spytał zaciekawiony.
-Hmm… Normalnie byś się z jakąś gówniarą nie cackał. Nie dałbyś się obrażać… Cały sadyzm z Ciebie uleciał jak powietrze z balonika. Poza tym widziałem jak na nią patrzysz. Te argumenty chyba wystarczą co?
Zapadła niezręczna cisza. Słychać było tylko tykanie zegara, który wisiał na ścianie.
-Gówno prawda. Daje jej fory i tyle – odparł sucho.
-Sasori… Wmówiłeś sobie, że nie zasługujesz na to, aby Sakura Cię lubiła prawda? Przez TO wydarzenie tak? To przeszłość. Zapomnij o tym i przestań ją odpychać.
Sasori nie wytrzymał. Zerwał się z krzesła i wyszedł szybkim krokiem.
***
Sakura obudziła się i usiadła na brzegu łóżka.
Jak zwykle ten palant gdzieś się szlaja – pomyślała.
Wpadła na genialny pomysł zrobienia mu na złość za nazywanie małolatą itp. Pamiętała jak Sasori się zdenerwował gdy weszła do jego pracowni. Postanowiła spróbować zobaczyć co Rudy tam ukrywa. Zakradła się do drzwi i powoli nacisnęła klamkę. W duchu modliła się aby czerwonowłosy nagle nie wrócił. Zawiasy głośno zaskrzypiały. Dziewczyna znieruchomiała i zaczęła nasłuchiwać kroków. Cisza. Weszła do pomieszczenia i wzięła lampkę ze stoliczka tuż przy wejściu. Światło rozświetliło ciemność. Z mroku powychodziły wszystkie lalki Sasori’ego. Wchodziła coraz dalej przyglądając się każdej kukle z osobna. W jej oczy rzuciła się jakaś wielka skrzynia. Sakura ukucnęła przed nią i podniosła ciężkie wieko. Na początku myślała, że to jakaś czarna szmata. Wyjęła owy kawałek materiału. Ku jej zdziwieniu to był wielki, czarny płaszcz, a tuż pod nim noże do rzucania. Jakoś te przedmioty wydawały jej się znajome. Zamknęła oczy wyszukując w pamięci skąd kojarzy te rzeczy. Nagle jej oczy szeroko się otworzyły.
Wieczór. Koniec dyżuru. Groźny gang.
To wtedy uratował mnie jakiś zamaskowany facet, który rzucał nożami… Identycznymi jak te – pomyślała i wzięła jedno z ostrzy do ręki. Nagle usłyszała głośne kroki na korytarzu. Szybko odłożyła przedmioty na miejsce i wybiegła z pracowni lalkarza. Drzwi się gwałtownie otworzyły. Sasori trzasnął nimi po wejściu i rozbił wazon z kwiatami o ścianę. Sakura patrzyła na niego zaskoczona. Chłopak zawsze był przy niej opanowany, co prawda wredny, ale nie dawał się ponosić emocjom…Nie do tego stopnia. Dla różowowłosej widok wściekłego Sasori’ego był co najmniej dziwny i zaskakujący. Bała się spytać co się stało.Chłopak trochę się uspokoił i usiadł na białym fotelu zakrywając twarz dłońmi. Sakura stała nieruchomo. Nie wiedziała jak się zachować. Pomyślała, że to niezbyt odpowiedni czas, aby poruszać temat płaszcza i noży, które u niego znalazła.
-S-Sasori? – spytała cicho.
Żadnej odpowiedzi.
-Sasori, czy coś się stało? – spróbowała znów.
Dalej chłopak milczał jak zaklęty.
-Jeśli mogę Ci jakoś pom… – nie skończyła, bo czyjaś ręka zasłoniła jej usta.
Przed nią stał czerwonowłosy, który pchnął ją na ścianę dalej trzymając dłoń na jej twarzy.
-Zamilcz – powiedział z ledwo krytą furią.
W tym jednym słowie było tyle wściekłości i nienawiści, że źrenice Sakury się zwęziły ze strachu. Każdy jego najmniejszy mięsień był spięty do granic możliwości.
Sakura delikatnie odsunęła jego dłoń ze swoich ust.
-Co się z Tobą dzieje? – spytała łamiącym się głosem. Nie wiedziała, że cała drży.
Sasori był bardzo blisko Sakury. Nawet za blisko. Mógł w każdym momencie skręcić jej kark, udusić lub inaczej uśmiercić.
-Saso…
-Mówiłem. Milcz! – wrzasnął i spojrzał na nią wściekłym wzrokiem. Nagle jego wzrok znów był pusty. Może fizycznie był tutaj z nią, ale jego świadomość była o lata świetlne oddalona od rzeczywistości.
Czemu cały czas każdy próbuje mi wmówić, że lecę na tą smarkulę?! Cholera! Jestem ostatnią osobą, która może się w niej zakochać – pomyślał.
Sakura była tak zszokowana, że już nie panowała nad swoimi reakcjami. Jedna po drugiej, łzy spływały po jej bladych policzkach.
Sasori spojrzał na nią. Coś go ukuło w sercu, gdy zobaczył zapłakaną dziewczynę. Zaczął się uspokajać. W końcu zdał sobie sprawę co się dzieje. On mocno dociskał bezbronną Sakurę do ściany, ściskał jej dłoń, która zsunęła jego dłoń z jej ust. Ona płakała? Ona? Ta dziewczyna za nic nie pokazywała słabości. Nigdy.
Cholera – pomyślał i odsunął się od niej po czym puścił jej rękę.
-Przepraszam – odparł cicho.
Sakura spojrzała na niego czerwonymi od łez oczami. Chłopak dostrzegł na jej dłoni sine ślady jego palców.
Delikatnie złapał jej siną dłoń, a drugą ręką starł łzy z policzka Sakury.
-Przepraszam. Nie chciałem. Ja… – tłumaczył się.
Co prawda dziewczyna już nie płakała, ale jej zielone oczy były pełne strachu.
Sasori mocno ją przytulił.
-Tak mi przykro – wyszeptał.
Sakura zesztywniała. Dalej się go bała.
-Boisz się mnie? – spytał łamiącym głosem.
Cisza… Zielonooka usłyszała tylko westchnięcie.
Czerwonowłosy odsunął się od niej i podszedł do okna.
-Ehh… Nie ważne – znów przyjął pokerową twarz i spojrzał na Sakurę lodowatym wzrokiem.
Chłopak odwrócił się i chciał wyjść, ale znieruchomiał gdy Sakura się w końcu odezwała.
-Czemu znów to robisz? – spytała spokojnie.
-Co?
-Znów stajesz się „starym Sasori’m” ,  który patrzy na mnie w ten sposób. Ten chłodny wzrok. Kim jesteś? Bo nie tą samą osobą, którą byłeś przed minutą.
Sasori zacisnął pięść i wyszedł.
***
-Jak to możliwe, że dowiedzieliśmy się o tym dopiero teraz?! – wrzasnął Naruto.
-Przepraszamy, szanowna pani Hokage – odpowiedział członek anbu klęcząc przed blondynką.
-Musimy ją wyrwać ze szpon Akatsuki! – krzyczał Naruto.
-Panuj nad sobą – zirytowała się blondynka.
-Ratujmy ją!
-Nie możemy. Wróg jest o wiele silniejszy. Nie mogę pozwolić na stratę silnych ninja, aby ratować nic nie znaczącą dla polityki kraju jednostki – odparła oschle.
-Że co?! Dobra, sam ją znajdę – krzyknął i wybiegł z gabinetu Hokage.
Tsunade westchnęła.
-Czemu nic pani mu nie powiedziała? – spytała Shizune.
-Zrobiłby coś głupiego, gdyby się dowiedział, że członkowie Akatsuki czają się na dokumenty, które zostaną dostarczone do naszej wioski za parę dni.
***
-Sasori! Pain Cię wzywa – krzyknęła Konan.
-Już idę – burknął.
Sasori zapukał do drzwi. Otworzył je po krótkim „Proszę”.
-O co chodzi? – sptał Pain’a siadając w fotelu naprzeciw mężczyzny.
-Mam dla was misję. Za dwa dni na teren Konoha-Gakure wkroczą ninja z kraju piasku. Ich celem jest przekazać dokumenty obecnej Hokage. Macie do tego nie dopuścić, prosta misja. Przejmujecie dane i nie zostawiacie świadków.
-Dobrze, ale czemu cały czas mówisz w liczbie mnogiej. Z kim mam wyruszyć? – spytał zaciekawiony.
-Z Haruno, oczywiście. A czy coś Ci nie odpowiada? – spytał bez emocji Pain.
Sasori zacisnął szczękę.
-Tak, nie jest mi potrzeba. Sam to załatwię. Poza tym jest za słaba w walce. – warknął.
-Przyznaj, że nie chcesz jej narażać.
Czerwonowłosy spojrzał na niego zdziwiony.
-Może… – odpowiedział przenosząc wzrok na podłogę.
-Raz pójdę Ci na rękę, możesz wyruszyć sam.
-Dziękuję – odparł cicho.

7 komentarzy:

  1. super super ♥ czekam na następne

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na następny rozdział! Trudno teraz o aktywne blogi zwłaszcza z SasoSaku <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny ! Nie mogę się doczekać następnego !
    Zapraszam do mnie :)


    http://sakura-in-her-dream-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy następna notka !!!!! Blog jest super mało jest osób które pisza blog sasoxsaku <3 a ja ich kocham :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Miał być wielki powrót a tu cisza...Szkoda :/

    OdpowiedzUsuń
  6. Super <3 super <3 czekam na następną notkę ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie że przeniosłaś bloga i, że masz zamiar wrócić do pisania. Ale gdzie ten powrót ja się pytam?!
    Dobra, dobra spokój wdech wydech, w sumie to sama nie jestem lepsza na moim blogu o Sasosaku ciągle dzieją się akcję typu: Zawieszam, wracam, zawieszam, wracam. No nic mam nadzieję że zaczniesz pisać bo ja tą historię pokochałam już dawno temu!

    OdpowiedzUsuń